Dzięcioł – czyli człowiek Za Żelazną Bramą
Bohaterem dzisiejszego wpisu jest film fabularny “Dzięcioł”, którego warstwę fabularno-blokową poznacie w niniejszym wpisie. Nie będzie to typowa recenzja, ponieważ nie mam w nich doświadczenia i nie jest to “moja” forma. Dlatego będzie to swoiste podzielenie się swoim ulubionym filmem oraz luźna próba opisu. Tekst zawiera spojlery i zachęcam do seansu filmowego przed jego przeczytaniem.
Pierwszy pełnometrażowy film w reżyserii Jerzego Gruzy powstawał w końcówce lat siedemdziesiątych, a swoją premierę miał miejsce w roku 1971. Była to więc graniczna data dwóch polskich epok – kończyły się rządy Władysława Gomułki, a zaczynała dekada Edwarda Gierka. Scenariusz do produkcji napisał wspólnie z reżyserem, Krzysztof Teodor Toeplitz. Autorem zdjęć był Zygmunt Samosiuk. W produkcji wystąpiło wiele znanych aktorów, w tym m.in.: Wiesław Gołas, Alina Janowska, Edward Dziewoński, Kalina Jędrusik, Joanna Jędryka i wiele innych znanych nazwisk.

Akcja filmu została umieszczona w Osiedlu Za Żelazną bramą, o którym napisałem wpis. O tym, że nie będzie to typowa, stuprocentowa komedia, przekonujemy się już podczas napisów początkowych, gdzie wita nas kompilacja różnych fragmentów muzyki, która będzie przewijać się podczas scen oraz lot ptaków wewnątrz mieszkania centralnej postaci filmu na osiedlu Za Żelazną Bramą.
Właściwa akcja rozpoczyna się w warszawskim Supersamie, gdzie główny bohater Stefan Waldek (Wiesław Gołas) pracuje jako spiker, reklamujący towary oraz osoba obsługująca monitoring sklepowy. To co dzieje się na monitoringu sklepu, widzimy w barwach monochromatycznych, natomiast reszta filmu powstała w kolorze.
“Uwaga – pan w jasnym płaszczu, przy stelażu ze słodyczami – daję panu szansę” – rozbrzmiewa głos Waldka, zwracająca uwagę klientowi kradnącemu czekoladki (Adam Pawlikowski), wskutek czego są one odkładane na półkę (jednak druga paczka nadal pozostaje ukryta pod pachą). Postać tego klienta przewinie się później podczas jednej ze scen blokowych.

W następnej scenie, gdzie przenosimy się do pomieszczenia służbowego, widzimy jak w oko Stefana Waldka wpada atrakcyjna mecenasowa Tylska (Violetta Villas): “Witamy naszych klientów i życzymy korzystnych zakupów w naszym domu handlowym. Szczególnie polecamy naszym klientkom, makrelę w tomacie z ostatnich połowów Dalmoru” – w taki sposób Waldek reaguje na zakupy wspomnianej Tylskiej.


Z dalszego przebiegu sceny, podczas rozmowy z partnerem sklepowym (Edward Dziewoński), dowiadujemy się o upodobaniu Waldka do mecenasowej i przechodzimy do głównej fabuły filmu – bycia w roli słomianego wdowca. Żona głównego bohatera wyjeżdża na zawody sportowe i gdy jego kolega chciałby się z nim zamienić na zmiany, to ten mu odmawia, ponieważ wtedy może oddać się swojej pasji, czyli słuchaniu głosów ptaków z płyt, co jest skwitowane krótkim: “zbrodniarz!”, Wynika to z tego, że jego kolega myślał, że Waldek będzie chciał wykorzystać swoje wolne na jakiś romans: “Żona wyjeżdża, przepraszam, nie wiedziałem, nie było rozmowy”.
Stefan Waldek w swoim środowisku pracy jest postrzegany za dziwaka, nie jest traktowany poważnie, szczególnie widać to w jego relacji ze swoją zmienniczką Ireną (Joanna Jędryka), gdy ten próbuje się z nią umówić na spotkanie podczas nieobecności żony (jednocześnie podglądając ją w lusterku, gdy ta się przebiera). Irena podczas zagubionego monologu Waldka, gdy ten chaotycznie składa zdania, umawiając się z nią na wieczór, tylko się uśmiecha do fajtłapowatego kolegi. Koniec końców stanęło na tym, że wieczorem Waldek będzie na nią czekał pod sklepem.


Po wyjściu z “kanciapy” na celownik rozochoconego powyższym sukcesem słomianego wdowca trafia kolejna koleżanka z pracy, Małgosia (Jadwiga Duszak – głos podłożyła Stanisława Celińska, swoją drogą obie aktorki moim zdaniem bardzo podobne do siebie w tamtym okresie). Na pytanie Waldka o jej plany na jutro, aby się z nią umówić, wywiązuje się komiczny dialog:
– Co robisz jutro przed południem?
– Chodzę do popołudniówki.
– Przed Południem?
– Jest to popołudniówka przed południem, dla pracujących po południu.

Następnie Waldek przerywa naglę rozmowę, bo zauważa swój główny cel podrywu – mecenasową i szybko czmycha w jej kierunku wśród sklepowych półek. Aby sprawić na niej dobre wrażenie, w pośpiechu wyciąga krawat z kieszeni marynarki (pracował bez niego), poprawia okulary i zmierza z uśmiechem w jej kierunku.

Między nimi wywiązuje się zabawny dialog, Waldek odprowadza ją do auta i o dziwo, sama mecenasowa daje mu wyraźne aluzje, że w danym dniu i godzinie, kończy swoją wizytę w salonie Polleny i będzie go oczekiwać. Czyli mimo swojego fajtłapowatego podrywu, główny bohater osiąga sukces.

W dalszej sekwencji widzimy swoisty szok, zdziwienie głównego bohatera swoim dzisiejszym zachowaniem i próbą zagospodarowania czasu z innymi kobietami podczas nieobecności żony, podczas biegu za tramwaje, gdy ten sam do siebie wykrzykuje: “psychopata! zbrodniarz! zboczeniec!” W dalszym przebiegu obserwujemy udane zabiegi montażowe, z których film się składa w dużej części. Należy to po prostu samemu obejrzeć. Waldek dojeżdża na strzelnicę, gdzie spotyka się ze swoją żoną Miśką (Alina Janowska) i jej trenerem (Tadeusz Pluciński). Żona trenuje strzelectwo sportowe.

W całym filmie widzimy, że to Miśka “jest mężczyzną w tym domu”. Po próbie na strzelnicy przed wyjazdem na zawody, oddaje wszystkie toboły mężowi i każe mu iść z nimi na piechotę (broni przewozić nie wolno), po czym sama odjeżdża z trenerem. W domowej rozmowie o wychowaniu syna, z krytycyzmem odnosi się do zachowania syna, który zamiast “strzelać z procy, grać w zośkę” – haftuje, a gdy Waldek odpowiada żonie, że sam robił to w jego wieku, tylko kwituje litościwym wzrokiem.




Istnieniem jakiegoś innego świata, gdzie impreza trwa całą dobę, jest mieszkanie, które Waldek zauważa przez lunetę syna. W bloku naprzeciw dzieją się rzeczy dla niego niesłychane – gołe kobiety, taniec, muzyka w tle, alkohol – w całym filmie główny bohater kilka razy wraca do obserwacji mieszkania, a gdy w końcu do niego trafia w końcowej fazie produkcji kwituje to słowami: “Ja… ja was… lu-lunetą ja was! Tak! Ja was widzę jak pod mikroskopem. Nastąpiło tu daleko posunięte zachwianie norm moralnych!”
Gdy tylko żona odjeżdża pociągiem, w życiu głównego bohatera przez najbliższe 3 dni następuje ciąg zdarzeń. Postanawiając spróbować romansu pod nieobecność Miśki, pierwszego wieczoru spotyka się z Ireną z którą umówił się rano w pracy. Elementem układanki jest spotkanie swojego dyrektora na dworcu (Ryszard Pietruski), który również zostaje słomianym wdowcem po odprowadzeniu swojej żony na pociąg. Ponieważ żona “pilnuje go” dając mu bilet do opery, z której go zawsze odpytuje, chytrze przekazuje go Waldkowi, aby ten za niego poszedł na spektakl i mu go zreferował.

Dyrektor nie przewidział jednego – co będzie miało swoje komiczne odzwierciedlenie w następnym dniu roboczym – Stefan przekazuje swojemu 10 letniemu synowi Pawełkowi bilet na operę i sam rusza na spotkanie z Ireną. Tutaj następuje spotkanie w domu rodzinnym koleżanki z pracy, gdzie brat Ireny, Zdzicho (Zdzisław Maklakiewicz) krótko podsumowuje Waldka: “Jeżeli Irena nie będzie w domu przed północą, leję w mordę – taka jest moja filozofia”. Gdy tylko Stefan opuszcza dom z Ireną, okazuje się, że ta tylko wykorzystała kolegę dla “alibi” i sama (jak się potem okazuje) jest umówiona z dyrektorem.
W całym filmie widać, jak Stefan jest przedstawiony jako słaby mężczyzna, nie idzie mu podryw, jego relacje z kolegami z pracy również są fajtłapowate, nieudolne. Przez kolejne dwa dni jakimś trafem udaje mu się znaleźć u siebie w mieszkaniu z drugą znajomą z pracy – tutaj z powodu zatrucia metanolem ulega zasłabnięciu w wannie podczas kąpieli (oczywiście bez Stefana, którego nie wpuszcza do łazienki). Główny bohater jest wtedy zmuszony do zdekonspirowania się przed sąsiadem, który jest lekarzem i pomaga w ocuceniu “pacjentki”.

Podczas próby zaproszenia, przypadkowej kobiety z ulicy, która próbuje dodzwonić się z budki telefonicznej do Opola, ale skończyły jej się drobne, a Waldek kusi ją tym, że ma telefon w mieszkaniu i będą mogli dzwonić do woli, trafia na swojego teścia, który również mieszka w bloku obok, co spala plan na panewce.
Nawet próba uwodzenia mecenasowej Tylskiej nie udaje się Waldkowi, która bardziej interesuje się rosłym magazynierem, kolegą z pracy Stefana, który znalazł się jako trzeci z nimi w mieszkaniu, w zasadzie przypadkiem. Po powrocie do domu, odbiera telefon od brata Ireny (nie wróciła przed północą), a ten spełnia swoją obietnicę i po wyjściu Stefana pod blok, nadchodzi scena dzikiej pogoni, w efekcie której główny bohater trafia do obserwowanego przez siebie mieszkania.

Tam spotyka między innymi “inteligenta”, który w supersamie kradł czekoladki. W efekcie przeprowadzonej z nim rozmowy, dowiaduje się, że gospodarz mieszkania zaginął, a obecnie “narodziło się już trzecie pokolenie” gości. Scena ta, moim zdaniem jest swoistym przedstawieniem anonimowości w dużym osiedlu mieszkalnym, obecności różnych grup społecznych, nie do końca ze sobą stycznych, a mimo wszystko, znajdujących się przypadkiem w jednym miejscu.

Gdy nastaje dzień, w kulminacji filmu Waldek traci pracę na skutek nieporozumienia z dyrektorem i udaje się po żonę na dworzec. Powoli zbliżając się z nią do bloku, do mieszkania za nimi wchodzą wszystkie kobiety, z którymi miał “romans” Stefan. Jest to utrzymane w atmosferze surrealizmu – Miśka dowiaduje się, że Stefan był niewierny i na końcu dokonuje na nim egzekucji. Klamrą kompozycyjną jest końcowa sekwencja, będąca jednocześnie wstępem filmu – motyw latających ptaków w mieszkaniu.

To tyle z fabuły filmu. Warto wspomnieć, że film w 1971 r. miał nieprzychylny stosunek krytyków filmowych, natomiast publiczność odebrała go lepiej. Co znamienne, film otrzymał miano najgorszego filmu 25-lecia Polski Ludowej. Czy jest to typowa komedia? Moim zdaniem nie. Pomimo licznych scen komediowych, dialogów, tekstów, w mojej ocenie jest to tak na prawdę opowieść o samotności człowieka, który znalazł się po środku wielkiego osiedla mieszkaniowego, z dala od natury, za którą tęskni, co odnajduje swój fakt w uwielbieniu głównego bohatera do słuchania śpiewu ptaków z płyty i obserwacji drzew, na których się one znajdują. Dodatkowo jego nieudane małżeństwo, brak porozumienia z żoną powoduje odczucie zagubienia, przez co Stefan desperacko oddaje się romansom, które i tak kończą się fiaskiem z powodu jego nieudolności.
Przez cały film możemy obserwować wiele ujęć Osiedla Za Żelazną Bramą – elewacje budynków, podwórka, klatki schodowe, wnętrza mieszkań, co stanowi aspekt dokumentalny. W 1970 r. (czas kręcenia filmu) osiedle było w końcowej fazie budowy, więc budynki są nowe, między nimi jest jeszcze nie do końca zagospodarowana przestrzeń – krótko mówiąc, można zobaczyć “jak to było na początku”.
Wspominałem, że “Dzięcioł” to mój ulubiony film, rola jaką w nim odgrywa samo osiedle (również moje ulubione), zapewne nie pozostało bez wpływu na tą ocenę. Obejrzałem go dziesiątki razy i często do niego wracam w różnych chwilach życia, dlatego też mam nadzieję, że tym tekstem zachęciłem do jego obejrzenia.
Źródło: Wszystkie zdjęcia z filmu Dzięcioł wstawione do wpisu, pochodzą z https://35mm.online/, gdzie film jest ogólnodostępny.